poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 71 - Dedication

Równo dwa tygodnie. Od dwóch tygodni nie miałam wieści co się dzieje z chłopakami. Wcześniej dostawałam każdą informację. Mikey kończy dzisiaj 2 miesiące. Dołączyła do nas Summer. Harry bał się ją zostawić samą. 
-Nie martwcie się. Poradzą sobie. Nie pozwolą Was skrzywdzić.. - powiedziała Eleanor.
-Nas? A ty i Lou? 
-Ja i Louis to już prawie przeszłość - wzruszyła ramionami.
-Czemu?
-Ja nawet nie wiem dlaczego on mnie jeszcze trzyma... Już mnie nie kocha, nawet nie wiem czy w ogóle kochał. Nigdy to nie padło z jego ust..
Trzasnęły drzwi, a Luke momentalnie się podniósł i zgarnął pistolet ze stołu. Wycelował w korytarz. Do środka wtoczył Louis opierając się o Harry'ego. Summer od razu podbiegła do nich. 
-O boże Harry - wyszeptała. Eleanor ruszyła do Louis'a. Luke i Niall pomogli im usiąść na kanapach. Wyglądali na wykończonych. Byli cali brudni i pokaleczeni. 
-A gdzie Liam? - wyjąkałam. Harry spuścił wzrok. Louis popatrzył na mnie. 
-Mili.. przykro mi.
-O nie. Nie zaczynaj od takich słów Lou - poczułam łzy w oczach. Niall przytulił mnie mocno.
-Liam.. poświęcił się - powiedział niepewnie Harry. Nie wiedziałam czy krzyczeć czy płakać. 
-Poświęcił? Poświęcił?! - krzyknęłam płacząc - To on ma dziecko do cholery! Czemu on się poświęcił?! Jak mogliście mu na to pozwolić? Mój syn nie będzie miał ojca, tak?! 
Zawyłam w płaczu i schowałam twarz w koszulce mojego brata. Nie mogłam złapać oddechu. Łzy rozmyły mi widok - Dlaczego mu na to pozwoliłeś Louis? - spojrzałam z wyrzutem na niego. Odwrócił wzrok - Patrz na mnie! - zażądałam - Jak mogłeś mu na to pozwolić? Gdy wyjechaliście Michael miał ponad miesiąc. Nie będzie przy nim ojca gdy będzie się uczył jeździć na rowerze, nie będzie grał z tatą w piłkę jak inni chłopcy. 
-Nie mieliśmy nic do powiedzenia! - zawołał Harry w obronie Tommo. 
-Jak nie? To było go kurwa przywiązać do drzewa! - wydarłam się. Byłam zła. Pozwolili mu by zostawił mnie i Mikey'ego. 


*Dwa tygodnie później*

Musiałam tam mieszkać. W domu Liam'a. Gdzie wszędzie było pełno jego. Siedziałam na fotelu wsparta na łokciu wpatrywałam się łóżeczko w którym spał Michael. Myśl że będzie musiał być bez ojca.. Kwęknął, a ja już miałam wstawać i zobaczyłam że nadal śpi. 
-Milagros? - usłyszałam niepewny głos Louis'a. Stał w drzwiach pokoju mojego syna. 
-Czego chcesz? - burknęłam cicho by nie obudzić mojego dziecka. 
-Chciałem ci tylko powiedzieć że Liam.. - wzięłam głęboki oddech - Liam napisał dokument który zawiera to że przekazuje ci większość majątku, część Matce i siostrą, a resztę Mikey dostanie po ukończeniu 18 lat - odparł. 
-Fajnie..
-Czy.. chcesz się przeprowadzić? Tu jest dużo wspomnień..
-Nie martw się Lou - odparłam sucho. 
-Milagros ale wiesz że zawsze możemy ci pomóc..
-Zrobiliście już dużo - powiedziałam nie patrząc do niego. Westchnął i wyszedł. Po prostu dajcie mi umierać w środku. 

*Rok później*

-Mikey - ganiałam go po mieszkaniu. Raczkował jak szalony i śmiał się na cały głos. Przeprowadziłam się. Kupiłam mieszkanie, ale nie sprzedałam domu Liam'a. Nie dałam rady. Usadziłam syna na kanapie i włączyłam telewizor. Bawił się miśkiem którego dostał od Niall'a. Wiadomości.
'Został znaleziony mężczyzna. Ma amnezje po ciężkich przeżyciach...
Zadzwonił dzwonek. Wzięłam Micheal'a na ręce i poszłam do drzwi. Otworzyłam. Policja.
-Słucham - poprawiłam wiercącego się syna. 
-Pani Milagros Cholito?
-Tak mówią - wzruszyłam ramionami. 
-Czy Liam Payne był z Panią blisko? 
-Tak. Byliśmy zaręczeni.
-Został wczoraj wieczorem znaleziony w lesie. Poobijany i ledwo żywy. Ale ma amnezje. Nie pamięta nawet własnego imienia.. - myślałam że się rozpłaczę. Rzuciłam się na jednego z dwóch policjantów i przytuliłam. Był zdezorientowany moim zachowaniem. 
-Przepraszam ale.. cieszę się. Mój narzeczony jednak żyje - po moich policzkach spłynęły łzy. Łzy radości. Mój ukochany żyje. Ma amnezje. Nie pamięta nic. Nawet jak się nazywa. Nie pamięta mnie i Michael'a. O boże.. 
-Zawieźć Panią do szpitala? - spytał drugi policjant. Dopiero teraz puściłam tego którego przytuliłam. 
-Czy zaczekają panowie chwilę? Muszę zadzwonić do brata by zajął się moim synem..
-Oczywiście proszę pani - pokiwali głową.  Zadzwoniłam do Niall'a, przyjechał po paru minutach. Zawieźli mnie do szpitala. Mogłam zobaczyć Liam'a tylko przez szybę. Schowała twarz w dłoniach. Całą górną część głowy, czyli od czoła w górę miał w bandażu. Złamany nos i rozwalone usta które tak uwielbiałam całować. Reszta zakryta była białym prześcieradłem. Podobno ma połamane kilka kości. Zaczęłam płakać. Poczułam jak ktoś przytula się do moich pleców. Odwróciłam głowę.
-Hej Zayn - wyszeptałam i wytarłam łzy. Nie widzieliśmy się z Zazą kilka miesięcy. W ogóle straciłam kontakt z całą resztą. Louis i El, Harry i Summer, Zayn. Żyłam sama z moim dzieckiem i przy pomocy brata. 
-Nie martw się. Ważne że żyje - starał się mnie pocieszyć. 
-On nic nie pamięta - wyjąkałam. 
-Podobno można odzyskać pamięć.
-Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam gdy policja przyszła i powiedziała że Liam żyje - przytuliłam się do Mulata. 
-Jak Mikey? 
-Raczkuje. Zaraz pewnie będzie chodził - uśmiechnęłam się na wspomnienie mojego małego synka. Takiego małego Liam'a. 

Siedziałam całe dnie w szpitalu. Po tygodniu pozwolono mi do niego wejść. Tylko mam nie próbować na siłę wrócić mu pamięci. Przystanęłam przy łóżku. Nie spał. Wpatrywał się we mnie niewiedzącym wzrokiem. 
-Cześć - powiedziałam cicho. 
-Hej - odparł niepewnie. Uśmiechnęłam się do niego, a łzy niekontrolowanie spłynęły po mojej twarzy - Ej nie płacz.. co się stało? - on był taki nieświadomy. Jego głos był raczej zmartwiony, tym że tu płaczę. Przełknęłam ślinę i wytarłam oczy - Jak masz na imię?
-Milagros, Mili.
-Ładne i niespotykane imię - uśmiechnął się do mnie. Ponad rok nie widziałam tego pięknego uśmiechu - Emm.. A nie wiesz przypadkiem jak ja się nazywam? 
-Liam - uświadomiłam mu. Pokiwał głową - Jak się czujesz?
-Nie wiem. Raczej dobrze - wzruszył ramionami.
-Pani Cholito.. dzwonił pani brat. Musi pani wrócić do domu.. - powiedziała pielęgniarka. 
-Wybacz Liam. Muszę już iść - wyszeptałam.
-A przyjedziesz jeszcze? - uśmiechnęłam się pod nosem.
-Oczywiście, jeżeli tylko będziesz chciał mnie widzieć - pokiwałam głową i wyszłam. Rozpłakałam się. On nie pamięta. Nic. Spojrzałam na pierścionek zaręczynowy. Ale przecież ta pamięć wróci, prawda? 

9 komentarzy:

  1. Pierwsza ♥ Lecę czytać ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ▲OMG to sie porobilo
    Kocham twoje opowiadania *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurwa!
    Ale się namieszało.
    Nie wiem c napisać.
    Ważne, że go zaleźli.
    Weny xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Już myslalam, że umarl. Aż mialam łzy w oczach ! Ja piernicze wystraszylas mnie normalnie. Rozdzial jak zawsze mega i ciesze sie, ze Liam żyje ale szkoda mi malego Payna ;/
    Życzę wenyy <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Takiego strachu mi napędziłaś ! Matko, oby było dobrze ! <3 Weny życzę ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. O chuj :O Czekam na kolejny. Im więcej będziesz miała blogów tym rzadziej będziesz dodawała rozdziały.. ;c

    OdpowiedzUsuń