Siedziałem w szpitalu. Moja Mili zemdlała. Gdy tylko lekarz stamtąd wyszedł, ja wpadłem do pomieszczenia. Leżała na łóżku całkiem blada.
-Milagros - złapałem ją za rękę. Spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem. Kiedy ona zrobiła się taka wymęczona? Jeszcze parę godzin temu biegała z Novalee i Mikey'm - Co się stało?
-Po prostu zasłabłam. Wszystko jest w porządku - uśmiechnęła się. Ale ja ją znam, uśmiecha się na siłę..
-Skarbie - ścisnąłem jej dłoń.
-Jest okej - popukała się palcem w policzek. Cmoknąłem ją delikatnie - Zepsułam Novalee urodziny - zakryła buzię jedną dłonią.
-To nie ważne..
-Ważne. To jej trzecie urodziny - wymamrotała. Pogłaskałem ją po policzku.
-Zdenerwowałem się gdy usłyszałem że zemdlałaś... - spojrzałem jej w oczy.
-Przepraszam..
-Przestań.
-Tato? - drzwi uchyliły się. Do pomieszczenia zajrzał Michael.
-Mama? - I Novalee. Weszli w dwójkę do środka. Lee wdrapała się na łóżko Milagros - Mama, co się stało?
-Źle się poczułam skarbie.. Ale już lepiej - uśmiechnęła się do naszej córeczki.
-Na pewno Mamo? - zmarszczył brwi Mikey.
-Tak synku - kiwnęła głową. Przywołała go ręką. Przytuliła go do siebie tak samo jak Novalee - Nie martw się.
-Ale już dobrze?
Mili ponownie pokiwała głową. Czemu Michael tak się dopytuje?
-Kiedy wyjdziesz do domu? - wymamrotał nasz synek.
-Mogę od razu. Tylko muszę zrobić jakieś jeszcze badania. Pojedźcie z tatą do domu - pocałowała w czoło Michael'a i Lee.
-Może zadzwonię do Zayn'a?
-Nie. Ty je zawieziesz do domu. Zadzwonię żebyś przyjechał - powiedziała niepodobnym do siebie tonem. Pokiwałem niepewnie głową. Wziąłem dzieciaki i pojechaliśmy do domu. Wszyscy oprócz Harry'ego, Summi i Sierry, rozeszli się do domów.
-Jak Milagros? - zapytała od razu Summer.
-Twierdzi że już się dobrze czuje.. - wzruszyłem ramionami - Zajmiecie się Mikey'm i Novalee? Chciałbym do niej jechać..
-Oczywiście Liam - powiedział Harry biorąc na ręce, Lee i Sierrę. Wyszedłem z domu i pojechałem od razu do szpitala. Musiałem czekać na Mili.
-Na pewno dobrze się czujesz?
-Tak - warknęła poirytowana.
-Co się stało? - położyłem dłoń na jej udzie.
-Jestem zła że zepsułam naszej córce urodziny.. - wymamrotała.
-Lee nie jest zła..
-Ale ja jestem!
-Nie krzycz - syknąłem. Czemu ona się tak zachowuje?
Weszliśmy do domu, Lee rzuciła się na mnie. Michael oparł się o framugę ramieniem i patrzył na nas z założonymi ramionami.
-Co ty taki poważny Mikey? - zachichotała.
-Czegoś nam nie mówisz? - wyszeptał. Mili wzięła Novalee na ręce i nachyliła się do naszego syna.
-Nie - cmoknęła go w nos.
-Hazzu, możecie już iść. Pa Summi, do zobaczenia Sierra - uśmiechnęła się do dziewczynki. Wyszli zostawiając nas w czwórkę.
-Mili? Wszystko w porządku? - zapukałem do łazienki. Wbiegła do łazienki przyciskając dłoń do nosa. Od czasu trzecich urodzin Lee, czyli prawie 4 lata, Milagros zachowuje się dziwnie. Jest cicha, a jak nie jest to warczy i jest zła.
-Tak Liam - usłyszałem zza drzwi. Po chwili wyszła.
-Co się stało?
-Poleciała mi krew z nosa - wzruszyła ramionami. Mała strużka krwi wypłynęła z jej nosa. Wleciałem do łazienki i zmoczyłem ręcznik. Wróciłem i przyłożyłem go do twarzy Mili.
-Masz krwotok - wymamrotałem.
-To nic - wzruszyła ramionami.
-Milagros? Często masz taki krwotok?
-Nie. Ale..
-Co się dzieje? - wyszeptałem tuląc ją do siebie. Przeraziłem się widząc że ręcznik robi się cały czerwony - Jedziemy do szpitala.
-Nie trzeba!
-Trzeba. Mikey? Zajmiesz się Lee? - Michael pokazał się w drzwiach i pokiwał głową. Mój syn ma już 12 lat, córeczka siedem.
-Ta - mruknął. Jest tak cholernie obojętny. Zawiozłem Mili do szpitala.
-Co się dzieje z moją żoną? - zapytałem lekarza. Ale uciekł. Kurwa. Wszedłem do Mili - Aniele, co się dzieje?
-Tak dawno nie mówiłeś Aniele.. - była blada. Tak przerażająco blada.
-Co się dzieje?
-Jestem chora.. - wyszeptała.
-Na co? - złapałem ją mocno za rękę.
-Boli - poluzowałem uścisk - Mam białaczkę..
-Co? Czemu mi nie powiedziałaś? Od kiedy wiesz?!
-Jestem chora. Nie chciałam żebyś się denerwował. Od czasu kiedy zemdlałam na trzecich urodzinach Lee.
-Mili, to cztery lata. Wiesz że masz nowotwór od czterech lat, jak mogłaś mi nie powiedzieć? - załamałem się - Ale da się to wyleczyć, prawda?
-Ja.. leczyłam się. Cztery lata temu, to był początek choroby, zaczęłam się leczyć, ale to nic nie dało. Powstały przerzuty. Ja umieram Liam - wyjąkała. Poczułem łzy w oczach.
-Nie, nie umierasz - wyszeptałem.
-Liam..
-Nie umierasz! - wrzasnąłem. Schowałem twarz w dłoniach by nie widziała moich łez - Nie zostawisz nas. Nie możesz!
Nic nie powiedziała. Odwróciła wzrok.
-Czemu mi nie powiedziałaś? - mój głos drżał od łez.
-Mówiłam już..
-Jestem twoim mężem Milagros. Zasłużyłem na to by wiedzieć. Zrobiłbym wszystko by cię wyleczyć. Załatwiłbym najlepszych lekarzy. Wiesz że mamy pieniądze. Wyzdrowiałabyś.
-Lekarze mówią że i tak nie dałoby mnie się wyleczyć. Nawet gdybym miała intensywną terapie na początku..
-Lekarze to debile - warknąłem.
-Przestań..
-Ile zostało ci czasu? - przełknąłem łzy.
-Liam...
-Powiedz.
-Nie - spojrzała mi w oczy - Daj mi przeżyć ten czas z wami najlepiej. Zostało wystarczająco dużo czasu - uśmiechnęła się. Wytarłem mokre policzki - Kocham cię..
-Jak mogłaś mi nie powiedzieć - położyłem się na jej łóżku i przytuliłem do jej drobnego ciała - Jak mogłaś przemilczeć fakt że masz raka..
-Bo byś się martwił. A ja nie chciałabym byś się martwił. Zachowywałeś się normalnie, tak jak kocham, gdy nie wiedziałeś że umieram.. Ale, nie mów na razie dzieciakom.
-Dobrze.
-Mamy dużo czasu. Zapomnijmy o tym że jestem chora. Cieszmy się chwilą..
Ona umiera.
Hey Kochani!
Otóż HH dobiega końca..
Dzisiaj mija rok od kiedy założyłam pierwszego bloga, z tej okazji...
Powstał też blog Words As Weapons, pierwszy rozdział pojawi się po zakończeniu Hush Hush..
Pozdrawiam xx
Super <3 nie zabijaj Mili prosze ;'c
OdpowiedzUsuńEj nie zabijaj Mili prosze ; (((
OdpowiedzUsuńOna nie może umrzex
Prosze nie zabijaj jej :((
O kurwa... ;cccccc
OdpowiedzUsuńO Boże............ Tylko nie to ;-;
OdpowiedzUsuńPłacze....
O matko nie ... :(
OdpowiedzUsuńO Boże :c W sumie fajne by było smutne zakończenie :c
OdpowiedzUsuńTo się narobiło!
OdpowiedzUsuńWłaściwie to już kiedy Mili zemdlała wiedziałam, że tak to się skończy.
No, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz xD
Rozdział jak zawsze genialny :)
Życzę weny
Darkness xx
Dlaczego Mili do cholery mu nie powiedziała? :(
OdpowiedzUsuńProszę nie zabijaj Mili, niech jakoś wyzdrowieje.
OdpowiedzUsuńPłacze :( Świetne zakończenie !
OdpowiedzUsuńBoskie zakończenie ale wolałabym happy end :(
OdpowiedzUsuńKC
brak słów ! kocham ten rozdział
OdpowiedzUsuń