niedziela, 11 października 2015

Heartbeat - Zayn Malik Fanfiction

Nie wiem czy ktoś tu jeszcze wchodzi, ale postanowiłam na każdym (nawet zakończonym) blogu wstawić informację o nowym opowiadaniu. Tak więc, zapraszam na Heartbeat, czyli historię Mikey i Zayna.

http://heartbeat-zaynmalikff.blogspot.com/


Heartbeat to historia osiemnastoletniej Mikaeli Forbes, która po przeprowadzce do Londynu, poznaje Zayna Malika. Zayn to jeden z tych mężczyzn który gdy coś chce, to to dostaje, nie ważne jak i za jaką cenę. A on chce Mikaeli.

Dziewczyny są jak lalki, możesz ją ubrać, możesz ją rozebrać, możesz się nią bawić, pobić wyrzucić, rozwalić.
Ale zapamiętaj to sobie, prawdziwy mężczyzna nie bawi się lalkami.

Zapraszam do komentowania, to dla mnie bardzo ważne x

piątek, 15 sierpnia 2014

'Uncover' Liam Payne Fanfiction

Rodzice Ivette rozwiedli się gdy miała 10 lat, od tego czasu po domu jej matki pałętają się różnoracy mężczyźni, którzy przeważnie zostają na miesiąc może nie cały. 
Dzień po 15nastych urodzinach Ivette, jej matka przyprowadza do domu przystojnego Liam'a który zostaje przedstawiony Iv, jako nowy narzeczony mamy. 



W ogóle zapomniałam Was poinformować na tym blogu że jest nowe ff o Liam'ie :)
Liczę że polubicie tą wersje Liam'a.
W sumie nawet nie wiem czy ktoś tu jeszcze wchodzi :/
Ale informuje gdyby ktoś czekał tutaj na info o nowym opowiadaniu o Li.
Pozdrawiam xx

wtorek, 29 lipca 2014

Epilog - Goodbye

Myślałem tylko o tym że ona umiera. Nie mogłem zachowywać się normalnie. Nie umiałem.. 
Rozmawiałem teraz z Avery. Ona wiedziała że Milagros jest chora, kryła ją gdy ta szła do lekarza, bo często słyszałem tekst w stylu 'Jadę do Avery'. 
-Czemu TY mi nie powiedziałaś że ma raka? - spojrzałem na nią z wyrzutem. 
-Zabroniła mi! Gdybym tylko mogła, to bym ci powiedziała - wyszeptała. Usłyszałem oddalające się kroki, a potem trzask drzwi. Spojrzeliśmy na siebie z Avery. Ruszyłem nie pewnie korytarzem z którego dobiegło nas trzaśnięcie. Z pokoju Michael zaczęła lecieć strasznie głośna muzyka. Zapukałem mocno w drzwi. 
-Ścisz to! Mama śpi! - zawołałem. 
-Już nie - wyszła z drugiego pokoju ziewając. 
-Mili - przytuliłem ją. Była taka wymarniała. 
-Co mu odwaliło? - ziewnęła. 
-Nie wiem.. 
Następnego dnia musiałem jechać do jego szkoły. Podobno się pobił. Wszedłem do gabinetu dyrektorki. Mikey siedział na krześle przy biurku kobiety która zarządzała tą szkołą.
-Panie Payne. Michael zaatakował i boleśnie pobił kolegę - oświadczyła zdruzgotana. 
-Synu, czemu? 
-Wkurzył mnie - warknął.
-Nie tym tonem Michael. Przepraszam za niego i proszę. Niech pani będzie łagodna. Wie pani, wiek dorastania. Poza tym mamy pewne małe kłopoty w domu.. - wyjaśniłem cicho. Dyrektorka westchnęła.
-Pouczenie. Ale ostatni raz - wyszliśmy. 
-Czemu się pobiłeś? - ruszyliśmy w kierunku innej części szkoły z której musiałem odebrać Novalee. 
-Wkurzył mnie.
-Powtarzasz się. Czemu ty się tak zachowujesz od dłuższego czasu? Ignorujesz mamę, krzyczysz na siostrę.. 
-Bo tak! - krzyknął. Lee już czekała na mnie. Wziąłem ją za rękę.
-Mikey? Co się stało? - zmarszczyła nosek widząc wkurzonego brata.
-Nie ważne Lee - warknął na Novalee.
-Nie mówi w ten sposób do niej - zaczynało mnie już wkurzać jego zachowanie. 
-Co się czepiasz?! - wydarł się na mnie - Zajmij się lepiej mamą! A nie na mnie krzyczysz. 
-Czemu masz się zająć mamą, tatusiu? Coś się mamie stało? - zobaczyłem strach w jej wielkich oczach. Wziąłem ją na ręce. 
-Michael, nie strasz jej. Nic się nie dzieje Mała - pocałowałem ją w policzek.
-Czemu ją okłamujecie?! Czemu NAS okłamujecie?! Możesz powiedzieć otwarcie że mama umiera! - zamurowało mnie. Posunął się za daleko. Stanąłem w miejscu wpatrując się w niego. Novalee wybuchła płaczem. 
-Co ty powiedziałeś?
-Prawdę. Mama ma raka. Umrze. 
-Przestań Michael - wysyczałem starając się uspokoić Lee - Spokojnie Novalee..
-Mamusia umiera? - wyjąkała z czerwonymi oczkami. 
-Lee.. - zacząłem.
-Tak - warknął Mikey i rzucił się biegiem przed siebie. 
-Michael! - zawołałem ale biegł dalej. Postawiłem Lee na ziemi i zacząłem biec za nim. Dogoniłem go i zatrzymałem za ramię. Gdy odwróciłem go w swoją stronę zobaczyłem że oczy ma pełne łez. Przycisnąłem go do siebie - Nie mówi tak przy Lee.
-Ale Mama i tak umrze. I co jej później powiesz? - powiedział drążącym głosem. Ponownie zaczął płakać i wtulił się we mnie.
-Nie ważne. Mama chciała byśmy nie myśleli tylko o jej chorobie. Prosiła żebym Wam nie mówił.. Skąd wiesz?
-Usłyszałem jak rozmawiałeś z ciocią Avery. 
Pogłaskałem go po głowie.
-Porozmawiamy w domu dobrze? Novalee tam została.. - wróciliśmy do małej. Siedziała na schodach prowadzących do szkoły chowając buzię w łapkach płacząc. Wziąłem ją na ręce, i zaniosłem ją do samochodu. Siedziała z Michael'em z tyłu przytulając się do niego. Gdy tylko weszliśmy do domu, Lee pobiegła do Milagros. 
-Nie umieraj mamusiu! - zawołała wtulając się w moją żonę. Milagros była zdziwiona po czym spojrzała na mnie z wyrzutem. Przytuliła do siebie płaczącą córeczkę. 
-Cichutko Lee, na razie nigdzie się nie wybieram.. - pocałowała ją w czoło. Mała zasnęła jej na kolanach - Czemu jej powiedziałeś? - syknęła.
-Nie powiedziałem. Mikey to zrobił..
-A skąd on to wiedział?
-Usłyszał jak rozmawiałem z Avery.. 
-Liam - jęknęła - Teraz wszystko się popsuje.. Chciałam żeby żadne z nich o tym nie myślało.. Będą się oboje martwić. A Lee dostała histerii.. 
-Idę z nim pogadać o tym - pocałowałem Milagros namiętnie i ruszyłem do pokoju mojego syna - Mikey? 
Wszedł do środka, zdjął z uszu słuchawki widząc mnie. 
-Pogadamy? - usiadłem na łóżku. Bez słowa przytulił mnie mocno i z jego oczu ponownie popłynęły łzy. Siedzieliśmy tak jakiś czas - Mama cię kocha. Nie chce żebyś się przejmował tym że ma raka.. 
-Jak mam się nie przejmować tato? Ona umrze, nie da się nie przejmować - mruknął - Martwię się też tym jak zniesie to Novalee.. Ona jest na to za mała..
-Boisz się o nią.
-No oczywiście. To moja młodsza siostra. Obiecałem że będę jej bronić..
-Miałeś wtedy pięć lat - uśmiechnąłem się przypominając sobie Małego Michael'a mówiącego że będzie opiekował się siostrzyczką. 
-No i co z tego? Kocham mamę, nie chcę żeby umierała.
-Ja też ją mocno kocham, jesteśmy już razem 14 lat wiesz? Nie zawsze się dogadywaliśmy, ale zawsze kochałem ją ponad życie.. Oboje popełnialiśmy błędy, ale gdyby nie te błędy, różne inne zdarzenia, nie bylibyśmy tutaj, nie miałbym dwójki cudownych dzieciaków. Nie miałbym wspaniałego życia.. 
-Kocham cię Tato.. - wyszeptał Michael. 
-Ja ciebie też synku..
-Mamo! - usłyszałem krzyk Novalee. Szybko wstałem i pobiegłem za głosem mojej córki. Mikey biegł za mną. Zobaczyłem Mili leżącą na podłodze. 
-Zadzwoń po karetkę - powiedziałem przez ramię do syna. Ale on stał w miejscu - Dzwoń! - krzyknąłem. Zamiast niego po telefon sięgnęła Lee. 
-Proszę przyjechać moja mamusia...
Przytulałem do siebie Mili. 
-Nie zostawiaj mnie. Nie zostawiaj nas.. - płakałem przytulając ją. 

-Panie Payne.. - zobaczyłem lekarza. Wytarłem mokre policzki - Pańska żona.. 
-Tylko niech pan nie mówi że ona.. - wyjąkałem. 
-Naprawdę mi przykro.
Upadłem na ziemię i zalałem się łzami. Poczułem dłonie na ramionach. Zobaczyłem Michael'a. Oczy miał czerwone i zapuchnięte. Przytuliłem go mocno do siebie. 
Novalee spała na rękach Zayn'a który przyjechał z moimi dziećmi do szpitala. 
-Liam - zaczął ale podniosłem się z ziemi. 
-Może pan ją zobaczyć - powiedział lekarz. Mikey splótł nasze palce. Ruszyliśmy do pomieszczenia w którym była Mili. Gdy ją zobaczyłem ponownie po moich policzkach spłynęły łzy.
-Mama śpi, tylko śpi - wyszeptał Michael ściskając delikatnie moja rękę. Wpatrywałem się w moja jedyną leżącą na metalowym stole, wokół jej głowy były rozrzucone ciemne włosy. Jej skóra była blada. Mikey pocałował Milagros w policzek - Kocham cię Mamo.. - wyszeptał, a po jego policzku spłynęła jedna łza. Wyszedł. Zostawił mnie samego z moja żoną. Przełknąłem ślinę i popatrzyłem na nią. Ukochaną. 
-Aniele - gardło miałem ściśnięte od łez - Kocham cię. Zawsze kochałem. 
Pocałowałem delikatnie jej zimne usta. 
-I zawsze będę cię kochał.


Koniec
Nic nie trwa wiecznie.
Ryczę jak głupia pisząc tą notkę, łzami zalałam laptopa pisząc ostanie zdania Hush Hush.
Dziękuje za każdy komentarz, miłe słowo i odwiedziny.
Za to że czytaliście.
Przeżyłam z Wami, Liam'em i Mili tyle..
Jest mi przykro że to już koniec.
Ja tak bardzo pokochałam Mili, która była cząstką mnie..
Mimo wszystko mam nadzieje że nie poprzestaniecie czytania moich fanfiction na tym blogu.
Nie znienawidźcie mnie za taki koniec..
Kocham Was..
Liczę że polubicie Audrey tak jak Mili -> http://words-as-weapons-zaynmalikff.blogspot.com/

sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 79 - Why did not you tell me?

Siedziałem w szpitalu. Moja Mili zemdlała. Gdy tylko lekarz stamtąd wyszedł, ja wpadłem do pomieszczenia. Leżała na łóżku całkiem blada.
-Milagros - złapałem ją za rękę. Spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem. Kiedy ona zrobiła się taka wymęczona? Jeszcze parę godzin temu biegała z Novalee i Mikey'm - Co się stało?
-Po prostu zasłabłam. Wszystko jest w porządku - uśmiechnęła się. Ale ja ją znam, uśmiecha się na siłę.. 
-Skarbie - ścisnąłem jej dłoń. 
-Jest okej - popukała się palcem w policzek. Cmoknąłem ją delikatnie - Zepsułam Novalee urodziny - zakryła buzię jedną dłonią. 
-To nie ważne.. 
-Ważne. To jej trzecie urodziny - wymamrotała. Pogłaskałem ją po policzku. 
-Zdenerwowałem się gdy usłyszałem że zemdlałaś... - spojrzałem jej w oczy.
-Przepraszam.. 
-Przestań.
-Tato? - drzwi uchyliły się. Do pomieszczenia zajrzał Michael. 
-Mama? - I Novalee. Weszli w dwójkę do środka. Lee wdrapała się na łóżko Milagros - Mama, co się stało? 
-Źle się poczułam skarbie.. Ale już lepiej - uśmiechnęła się do naszej córeczki. 
-Na pewno Mamo? - zmarszczył brwi Mikey. 
-Tak synku - kiwnęła głową. Przywołała go ręką. Przytuliła go do siebie tak samo jak Novalee - Nie martw się. 
-Ale już dobrze? 
Mili ponownie pokiwała głową. Czemu Michael tak się dopytuje?
-Kiedy wyjdziesz do domu? - wymamrotał nasz synek. 
-Mogę od razu. Tylko muszę zrobić jakieś jeszcze badania. Pojedźcie z tatą do domu - pocałowała w czoło Michael'a i Lee. 
-Może zadzwonię do Zayn'a? 
-Nie. Ty je zawieziesz do domu. Zadzwonię żebyś przyjechał - powiedziała niepodobnym do siebie tonem. Pokiwałem niepewnie głową. Wziąłem dzieciaki i pojechaliśmy do domu. Wszyscy oprócz Harry'ego, Summi i Sierry, rozeszli się do domów. 
-Jak Milagros? - zapytała od razu Summer. 
-Twierdzi że już się dobrze czuje.. - wzruszyłem ramionami - Zajmiecie się Mikey'm i Novalee? Chciałbym do niej jechać.. 
-Oczywiście Liam - powiedział Harry biorąc na ręce, Lee i Sierrę. Wyszedłem z domu i pojechałem od razu do szpitala. Musiałem czekać na Mili. 
-Na pewno dobrze się czujesz?
-Tak - warknęła poirytowana. 
-Co się stało? - położyłem dłoń na jej udzie.
-Jestem zła że zepsułam naszej córce urodziny.. - wymamrotała. 
-Lee nie jest zła..
-Ale ja jestem!
-Nie krzycz - syknąłem. Czemu ona się tak zachowuje? 
Weszliśmy do domu, Lee rzuciła się na mnie. Michael oparł się o framugę ramieniem i patrzył na nas z założonymi ramionami. 
-Co ty taki poważny Mikey? - zachichotała. 
-Czegoś nam nie mówisz? - wyszeptał. Mili wzięła Novalee na ręce i nachyliła się do naszego syna. 
-Nie - cmoknęła go w nos. 
-Hazzu, możecie już iść. Pa Summi, do zobaczenia Sierra - uśmiechnęła się do dziewczynki. Wyszli zostawiając nas w czwórkę. 

-Mili? Wszystko w porządku? - zapukałem do łazienki. Wbiegła do łazienki przyciskając dłoń do nosa. Od czasu trzecich urodzin Lee, czyli prawie 4 lata, Milagros zachowuje się dziwnie. Jest cicha, a jak nie jest to warczy i jest zła. 
-Tak Liam - usłyszałem zza drzwi. Po chwili wyszła. 
-Co się stało? 
-Poleciała mi krew z nosa - wzruszyła ramionami. Mała strużka krwi wypłynęła z jej nosa. Wleciałem do łazienki i zmoczyłem ręcznik. Wróciłem i przyłożyłem go do twarzy Mili.
-Masz krwotok - wymamrotałem. 
-To nic - wzruszyła ramionami.
-Milagros? Często masz taki krwotok? 
-Nie. Ale.. 
-Co się dzieje? - wyszeptałem tuląc ją do siebie. Przeraziłem się widząc że ręcznik robi się cały czerwony - Jedziemy do szpitala. 
-Nie trzeba!
-Trzeba. Mikey? Zajmiesz się Lee? - Michael pokazał się w drzwiach i pokiwał głową. Mój syn ma już 12 lat, córeczka siedem. 
-Ta - mruknął. Jest tak cholernie obojętny. Zawiozłem Mili do szpitala. 
-Co się dzieje z moją żoną? - zapytałem lekarza. Ale uciekł. Kurwa. Wszedłem do Mili - Aniele, co się dzieje?
-Tak dawno nie mówiłeś Aniele.. - była blada. Tak przerażająco blada. 
-Co się dzieje? 
-Jestem chora.. - wyszeptała.
-Na co? - złapałem ją mocno za rękę.
-Boli - poluzowałem uścisk - Mam białaczkę..
-Co? Czemu mi nie powiedziałaś? Od kiedy wiesz?! 
-Jestem chora. Nie chciałam żebyś się denerwował. Od czasu kiedy zemdlałam na trzecich urodzinach Lee. 
-Mili, to cztery lata. Wiesz że masz nowotwór od czterech lat, jak mogłaś mi nie powiedzieć? - załamałem się - Ale da się to wyleczyć, prawda? 
-Ja.. leczyłam się. Cztery lata temu, to był początek choroby, zaczęłam się leczyć, ale to nic nie dało. Powstały przerzuty. Ja umieram Liam - wyjąkała. Poczułem łzy w oczach. 
-Nie, nie umierasz - wyszeptałem. 
-Liam.. 
-Nie umierasz! - wrzasnąłem. Schowałem twarz w dłoniach by nie widziała moich łez - Nie zostawisz nas. Nie możesz! 
Nic nie powiedziała. Odwróciła wzrok. 
-Czemu mi nie powiedziałaś? - mój głos drżał od łez. 
-Mówiłam już..
-Jestem twoim mężem Milagros. Zasłużyłem na to by wiedzieć. Zrobiłbym wszystko by cię wyleczyć. Załatwiłbym najlepszych lekarzy. Wiesz że mamy pieniądze. Wyzdrowiałabyś. 
-Lekarze mówią że i tak nie dałoby mnie się wyleczyć. Nawet gdybym miała intensywną terapie na początku.. 
-Lekarze to debile - warknąłem. 
-Przestań.. 
-Ile zostało ci czasu? - przełknąłem łzy. 
-Liam...
-Powiedz. 
-Nie - spojrzała mi w oczy - Daj mi przeżyć ten czas z wami najlepiej. Zostało wystarczająco dużo czasu - uśmiechnęła się. Wytarłem mokre policzki - Kocham cię.. 
-Jak mogłaś mi nie powiedzieć - położyłem się na jej łóżku i przytuliłem do jej drobnego ciała - Jak mogłaś przemilczeć fakt że masz raka.. 
-Bo byś się martwił. A ja nie chciałabym byś się martwił. Zachowywałeś się normalnie, tak jak kocham, gdy nie wiedziałeś że umieram.. Ale, nie mów na razie dzieciakom. 
-Dobrze.
-Mamy dużo czasu. Zapomnijmy o tym że jestem chora. Cieszmy się chwilą..
Ona umiera. 

Hey Kochani! 
Otóż HH dobiega końca.. 
Dzisiaj mija rok od kiedy założyłam pierwszego bloga, z tej okazji...
Powstał też blog Words As Weapons, pierwszy rozdział pojawi się po zakończeniu Hush Hush..
Pozdrawiam xx

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 78 - Happily

Mikey chyba polubił Novalee. Cały czas nam mówi że będzie się nią opiekował. Mam nadzieje. Bo zwykle rodzeństwo się kłóci prawda? No ale mamy przecież jeszcze kilka lat zanim Novalee w ogóle zacznie chodzić i mówić, zanim zacznie być irytująca dla starszego brata. Mikey ma 5 lat, zaczął mówić mając nieco ponad trzy. Mam nadzieje że Novalee zacznie równie szybko co jej brat. 
Chodziłam po domu z malutką Novalee na rękach. Mikey bawił się z Liam'em. 
-Mama! - Michael podbiegł do mnie i pociągnął za nogawkę spodni. 
-Tak skarbie? - uklękłam przed nim uważając na córeczkę. 
-Czemu już się ze mną nie bawisz? - spytał smutnym głosikiem. A ja zaczęłam mieć wyrzuty sumienia że zajmuję się moją malutką córeczką.
-Mikey, Novalee jest jeszcze mała i mama musi się nią dużo zajmować. Ty też byłeś równie mocno absorbujący - do naszego domu wszedł Zayn i podniósł mojego syna do góry i go podrzucił. Nie wiem skąd on bierze tyle siły. Michael jest już duży i ja mam problemy z podniesieniem go.. A może jestem zbyt cherlawa.. 
-Abso co? - mój synek spojrzał na Zayn'a marszcząc czółko. 
-Trzeba się było tobą dużo zajmować. 
-No ale.. 
-Jak chcesz to pójdziemy do parku? Wujek się z tobą pobawi? 
-Dobrze! - zeskoczył z jego rąk i pobiegł korytarzem.
-Zamierzasz wyrywać dziewczyny na mojego syna? - poprawiłam Novalee. 
-Idę się z nim bawić, bo ty musisz się zajmować Lee. A to że może którejś się to spodoba to taki mały bonus spędzania czasu z moim chrzestnym - wyszczerzył się do mnie. Westchnęłam tylko. Zostaję sama, bo Liam jedzie do firmy. 
Pół godziny później siedziałam już w pustym domu. Novalee zasnęła. Od dłuższego czasu nie miałam chwili dla siebie. Nalałam sobie całą wannę ciepłej wody z pianą. Rozebrałam się i weszłam do wanny. Ułożyłam się wygodnie w pianie. Spokój.. Ahh.. 
Usłyszałam płacz Lee. Jęknęłam przeciągle i owijając się ręcznikiem wyszłam z wanny. Skierowałam się do pokoiku Novalee. Wierciła się w łóżeczku i płakała. Wzięłam ją na ręce. 
-Nie dasz mi chwilki odpoczynku? - zapytałam córeczkę. Trochę zajęło mi ponowne uśpienie jej. Gdy położyłam ją do łóżeczka wróciłam do łazienki. Dolałam ciepłej wody bo ta była już lodowata. Weszłam do wanny. Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się przyjemnym ciepłem. Dzwonek do drzwi. Kurwa, nie wierzę. I jeszcze Lee się obudziła. Znów wyszłam z wanny, cały czas ktoś dzwonił do drzwi. Wzięłam Novalee i ruszyłam w samym ręczniku do drzwi. 
-Mili kochanie! - zobaczyłam moją mamę. O boże tak dawno jej nie widziałam - Wszystkich witasz w ręczniku? 
-Próbuję się zrelaksować ale to Lee się obudzi albo ktoś przyszedł.. - westchnęłam.
-Przepraszam Mili, po prostu chciałam poznać wnuczkę - uśmiechnęła się do mojej córeczki. Weszła do środka - Wezmę ją. Idź się ubierz..
Podałam jej Novalee i pobiegłam do sypialni by się ubrać. Wróciłam, a moja mama lulała Lee. 
-Jest słodka.. Tylko co ci przyszło do głowy nazywać ją Novalee? - zaśmiała się. 
-Chciałam żeby miała oryginalne imię.. tak jak moje, Milagros - westchnęłam - Wszyscy się do to czepiają - mruknęłam.
-No dobrze, ja już nic nie mówię.. A gdzie Michael? 
-Na spacerze z.. - nie skończyłam zdania bo ktoś wparował do domu.
-Nie wiesz jaką fajną dupę wyrwałem! - wielce szczęśliwy Malik wszedł do salonu. Przystanął widząc moją mamę - Kurwa. To znaczy.. Miło mi panią widzieć pani Cholito - przełknął głośno ślinę.
-Babcia! - zawołał Mikey biegnąc do mojej mamy.
-Zayn, nie wyrażaj się tak brzydko przy dzieciach - skarciła go moja mama.
-Oczywiście. Przepraszam.. Mili to ja już.. pójdę - nie czekając na moją odpowiedź wybiegł prawie z domu. 
-Jest fajny gdy nie zachowuje się jak cham - wymamrotała pod nosem moja mama - Ona jest naprawdę śliczna. A ty taki przystojny Michael - pocałowała mojego syna w czoło. 
-Milagros, żono moja jestem - zawołał z przedpokoju Liam. Mikey zapomniał o babci i poleciał do taty - Co tam synu?
-Babcia przyjechała! - pisnął Mikey. Liam wszedł do pomieszczenia z Mikey'm na rękach.
-Dzień Dobry Mamo - uśmiechnął się, podszedł do mnie i cmoknął w policzek. Odstawił Michael'a na kanapę i wziął Novalee z rąk mojej mamy - Moja mała Lee - pocałował ją delikatnie w pulchny policzek - Jak tam? - zapytał się mojej mamy. 
-Dobrze Liam, dziękuje że pytasz. Przyjechałam tylko zobaczyć wnuki, i muszę już jechać.. Niall zaprosił mnie i tatę na obiad.
-Wiem mnie i Liam'a też zaprosił ale.. myślałam że Liam wróci później - zmarszczyłam nos.
-Chcesz iść? 
-Ale Lee.. muszę się nią zająć. Poza tym mówiłam już Niall'owi że nie mogę przyjść - westchnęłam i wzięłam córeczkę na ręce. 
-No dobrze. Do zobaczenia kochanie - mama pocałowała mnie w policzek i wyszła żegnając się z Liam'em. 
-Tata! Wujek Zayn powiedział że dzięki mnie będzie miał dzisiaj niesamowitą noc - powiedział Michael. Mogłam sobie tylko wyobrazić moją minę.
-Słucham? - wykrztusiłam. 
-No bo jakaś pani podeszła do nas na placu zabaw i zaczęła rozmawiać z wujkiem, a jak poszła to powiedział że dzięki mnie fajnie spędzi noc.. 
Przymknęłam oczy i westchnęłam. 
-Liam? Mógłbyś powiedzieć Zayn'owi żeby przestał wyrywać laski na moje dziecko?
-Nasze - poprawił mnie - Nic na to nie poradzimy. Sam nie umie żadnej wyrwać, a Mikey ze swoim urokiem zdobędzie każdą - zaśmiał się i poczochrał włosy synkowi. 


~*~

Dzisiaj są trzecie urodziny Novalee. Mój mały skarb. Michael ma osiem lat. I uwielbia Lee. Na szczęście.. Mam nadzieje że to się nie zmieni. 
-Mama, mama, mama! - Lee biegła za mną po całej kuchni, a ja uciekałam z jej tortem zanosząc się śmiechem - Mama pokaź..! 
-Już do salonu, już! - wygoniłam ją ze śmiechem. Stałam nad wszystkimi słodkościami. Poczułam dłonie na biodrach. 
-Żono - wyszeptał mi do ucha Liam. 
-Mężu - odwróciłam się w jego stronę - Są już wszyscy? 
-Zayn, Avery z Jason'em i Steph, Summer z Harry'm i Sierrą, Niall z Angel, twoi i moi rodzice. Tak wszyscy są - uśmiechnął się. 
-Nasza córka kończy dzisiaj trzy latka.. To ile my jesteśmy już w końcu razem? 
-Mikey ma 8 lat, przed jego urodzeniem znaliśmy się prawie dwa lata, dziesięć lat z przerwami Mili - pocałował kąciki moich ust. 
-Kocham cię - wymamrotałam wtulając się w niego. 
-Ja ciebie też skarbie.. 
-Przeszkadzam? Chciałem tylko powiedzieć że dzieciaki się niecierpliwią.. - z kuchni pojawił się Hazzu. 
-Już idziemy - wyszliśmy z kuchni niosąc tort, zaczęliśmy wszyscy śpiewać 'Sto lat'. Novalee śmiała się jak opętana. Podzieliliśmy tort, Michael bawił się z sześcioletnią Sierrą, adoptowaną córeczką Styles'a i Summi. Lee rysowała razem ze Steph. Ja poszłam pogadać z Summer, Avery i Angel. 


Novalee ^^
*Liam*

Obserwowałem dzieciaki rozmawiając z Zayn'em. Dopiero zauważyłem że Novalee w szale rysunków porysowała siebie, kartkę, stół i Steph. Zaśmiałem się pod nosem.
-Poczej chwilę, umyję buzię Lee - Zayn zaczął się śmiać widząc moją córkę. Wziąłem ją na ręce, w łazience umyłem jej buźkę. Zaniosłem ją do Steph. Nagle do salonu wpadła spanikowana Avery. 
-Liam! Mili zemdlała! - zawołała. Szybko pobiegłem do kuchni, zobaczyłem Milagros leżącą na ziemi.
-Zadzwońcie po karetkę! - krzyknął Niall. Wziąłem moją żonę na ręce.
-Mili - wyszeptałam. 

Jak świętujecie 4 rocznice One Direction? 
Ja męczę płytę z This Is Us od 9 rano :D 
Nie wiem jak z dzisiejszymi rozdziałami na WH i I just need love ://